Page:PL Zygmunt Krasiński - Pisma Tom6.djvu/116

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

 Ale któż mnie zdoła oderwać od Ciebie? — Kto między nami nicość wydrąży? — Kto uczyni, bym już nie była myślą Twoją, bym nie wróciła do Ciebie?
 Kto osieroci córkę od Ojca, który umrzeć nie może?
 Kto powie o mnie: „Ona przytułku nie ma“ dopóki Ty żyjesz?
 Wróg Twój to szemrze z cicha — ale, Panie, on nie wie, co mówi.
 On w ciemnych nocach, on w snach ponurych grozi mi gniewem Twoim wiecznym.
 Ale czyż Ty możesz odrzucić, coś począł w Sobie?
 Coś począł w miłości?
 To, co stworzyłeś, miłością jest i będzie Twoją.
 Nienawiść nic nie stwarza — niszczy siebie i inne.
 Od chwili, w której wyszłam z Ciebie, nieśmiertelna jestem.
 Zbawiona jestem.
 Przez to, że mi życie dałeś, wiekuista jestem.
 Przez to, że mi cierpienie dałeś, cząstce Twojej, dziecięciu Twojemu, Sobie samemu we mnie cierpienie, zbawiona jestem.
 Niosę Duch Twój w sercu mojem, jak Marya nosiła Jezusa.
 Duch Twój w sercu mojem wytrzymuje mękę, obraz męki Jezusa.
 Duch Twój, co we mnie żyje, zbawi mnie, jako Jezus zbawił ziemię całą.
 I zmartwychwstanę, Panie.
 Lecz dziś, dziś, o tej posępnej chwili, proszę Ciebie: ześlij pociechę sercu mojemu!
 Strzeż mnie i tych, których kocham!
 Nie daj mi upaść pod ciężarem smutku i im nie daj upaść, Panie!
 Broń mnie i ich, Panie, od złych myśli!
 Od myśli podłości.