Page:PL Zygmunt Krasiński - Pisma Tom6.djvu/211

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.


ŻAL.[1]
─────


Już jej niema! I przyroda
Przywdziała żałobę mego smutku,
Jątrzy ranę
Od grotu, co rozdarł me łono.
Gdy dzień lśni bezchmurny,
Gdy jutrzenka ożywia te miejsca,
Czemuż to niebo wolne od burzy
Już nie maluje się w jej oczu?
Czemuż czysty powiew wieczoru
Nie pieści jej,
Nie kołysze złotego warkocza
Jej uwielbianych włosów,
Co nieraz splatałem?
Kiedy mnie troska trawi,
Któż mi da zapomnienie,
Kto zdoła odegnać jak sen
Te czarne myśli, w których tonę,
I z których tak chętnie jej się spowiadałem?
I komu teraz je zwierzę,
By mi je starł z czoła?
Kiedy radość mnie budzi,
Gdy zwycięża mą boleść,
Kędyż mi szukać ucha,
Co zrozumie wyznanie serdeczne?
Kędyż mi znaleźć usta rumiane,
Co mnie wesprą w mych uniesieniach
I rzekną: Czuję twe szczęście!...
Jej już niema! Jakiegoż mi dźwięku

  1. Żal i Stance, napisane w oryginale po francusku. Nie jest pewna czy przypisać je Krasińskiemu.